Najnowsze wpisy, strona 9


maj 06 2004 Nader interesujacy tydzien...
Komentarze: 3

No tak, nie ma to jak tygodniowy odpoczynek od kompa... =/ Tak to jest jak sie zasmieca swoje okno na swiat jakimis syfami, bzdetami i wirusami, ale mniejsza o to... Miniony tydzien nalezal do tych barwiejszych - w koncu mecz na hali wypad do lasu, osiemnastka, zawirusowanie kompa, 2 jazdy w ramach mojego "starania sie o driving licence", luzne lekcje, konkurs z angola no i... pogrzeb... No niestety, "na szczescie" nie w mojej rodzinie [puk puk]... Wlasnie dzisiaj "cala" klasa pozegnalismy tate naszej kolezanki z klasy... =/

Jak juz wspomialem - ten tydzien dostarczyl mi wielu wrazen, wiec jesli jestescie ciekawi, co wyprawialem na 18 moich kolezanek, lub jak sobie jezdzilem po Lesznie, to zapraszam do lektury, a jesli nie, to wpiszcie adres jakiejs waszej ulubionej strony www, lub wlaczcie sobie interesujaca gierke.

Piatek - ostatni dzien Polski poza UE - no co ja moglem robic w piatek, jak nie grac na hali. Tyle, ze ten mecz raczej mi nie wyszedl i nie bede sie na ten temat rozpisywac, po prostu 2:2 ze staruchami z Jemielna - sami sobie dopowiedzcie reszte. Tego dnia nie poszedlem - jak co kazdy piatek - pic, bo nazajutrz, juz w UE mialem jechac z rana do Leszna - jazda jak jazda, ale koles - moj instruktor, co raz bardziej mnie denerwuje. Fakt, nie rozpieszczam go moimi wyczynami na drodze, ale niektore uwagi mogl zachowac dla siebie, aczkolwiek niektore nasze rozmowy sa nader interesujace:

- No to co, dzis juz jezdzimy po drogach Europy! - zagadalem slyszac jak jakis polityk w radiu mowi o "zaletach"      naszego przystapienia...
- Ano jezdzimy... - odburknal mr. Polocki - instruktor

Ale szczerze mowiac to lzej jezdzilo mi sie po "obcym" Lesznie niz po rodzinnej, na wskros znanej Gorze, no ale coz... Z poczatku lekki stresik, na liczniku 50 km/h, podczas gdy dozwolone bylo 90 km/h, ale spoko... Za to wracajac do Gory, gdy bylo ograniczenie predkosci do 40, ja jechalem [swiadomie !!!] ponad 60hm/h. I tu az prosi sie fragment rozmowy:

-... a wiesz, ze od Glinki [przyp. taka miejscowosc podgorowska] do tego momentu obowiazuje max. v= 40 km/h ?? - pierdnal facet
- Wiem, ale jakos samochod wolno jedzie... - odpiernalem bez wahania
- No to bedizesz placil...
- No i luz ! - wyjechalem

Zeby juz zakonczyc temat moich "jazd" to powiem ze dzisiaj, w czwartek, mialem plac - tzn., ze jeszdzilme po palcu cwiczac cofanie, parkowanie dupa i przodem... Mowiac delikatnie, chcialbym o tym jak najszybciej zapomniec, bo nie poslzo mi najlepiej, a moj szefo powiedzial mi, ze bede mal problem ze zdaniem egzaminu, wiec spoko... Mniejsza z tym - konec tematu "samochod i ja"!!

W sobote moje kolezanki z klasy - Zuza i Karolina, ogranizaowaly 18-stke, na ktora azprosily i mnie, oh... =] Juz podczas przedbiegow, razem z dwona kumpalmi idac sobie ulicami miasta, gulnelismy se kubeczek "czegos mocniejszego" - spirytusku z czyms tam... Milo bylo, a impra dopiero miala sie rozpaczac... =] Cala uroczystosc zaczela sie o 19.00... Formalne "100 lat", szampan, zyczenia, i... no i zaczela sie masakra... Kumple polewali z taka predkoscia, ze z poczatku mialem falstart i zrezygnowalem z kilku kolejek... =] Ale potem juz wstyd bylo rezygnowac i wszysylo szlo rowniutko... Kilka kielonkow juz nie pamietam czego, potem potanczyc z laskami, znowu kilka kielonow i znowu tanczyc, i znowu... i znowu... az w koncu wyladowalem na dworze, bo musialem odetchnac... Pozniej zaliczylem toalete, kuchnie, a pozniej stol na hali... Dla mnie impreza zakonczyla sie o 12.00 - 12.30 po 12- 13 kielonkach... :D Nie wytrzymalem tempa i musailem odpaczac, czyli po prostu kimnac... :D Jak sie obudzilem, to impra juz dogasala, bo widzialem... [uwaga] rodzicow sprzatajacych!!! Malo tego, kumpel polewa i juz mielismy zalyczyc, kiedy obok nas przechodzili rodzice solenizantek, a my - jakby nie patrzec dorosli, nie patrz na nich lyknelismy i luzno bylo :D Pozniej potanczylem z mama Zuchy, z kolezankmia z kalsy i nie tylko i w ogole bylo zajebiscie, tylkmo zebym nie zaliczyl tego masakrycznego zgonu... ehh, ale jak sluchalem po imprezie, co robili moi kumple, to ze mna wcalenie bylo tak zle, ale fakt - co nieco po sobie pozostawilem w Mleczarni - bo wlasnie tam odbywala sie osmiemastka... :D To byloby na tyle tych fanaberii osiemnastkowych, no coz, byle wiecej takich imprez !! ;] Szkoda tylko, ze w niedziele nie bylo tak fajnie... Kac mnie zameczyl, zaladek polegl, juz balem sie, ze dostalem jakiegos zatrucia pokarmowego, bo nie bylo ze mna zaciekawie, glowa tka napieprzala, ze prawie nie moglem chodzic, dobrze, ze starzy wybyli w sobote na caly dlugi weekend do babci!! Mialem wolna reke, chate, tylko szkdoa, ze komp mi sie zrypal tego samego dnia i brat caly czas sei ze mnie smial, ciekawe czemu...?? =/

Dzieki Bogu w poniedzialek juz chodzilem normalnie, glowa tak nie pulsowala i nawert moglem isc pograc w noge, ale nie pogralem za dlugo, w koncu to swieto bylo i trza bylo isc "do kosciola"... =] Bueheh - spacer byl hmmm... udany i taki powiedzmy "romantyczny" - no ciekawie bylo, kark mnie nie na pewno nie swiedzial i nawet przyjmnie sie poczulem w niektorych momentach... I gdyby nie ci grrrr... rowerzysci, to byloby gut... =]

No i szara rzeczywistosc - wtorek... No prawie zdechlem w szkole ze zmeczenia i niewyspania... Ale i tak tego dnia mialo byc ciekawie... Ano ciekawie, bo w kinie... :] Razem z przyjaciolka poszedlem na "Pasje" - nizebyt romantyczny film jak na wtorkowy wieczor, no coz, film byl hmmm.... I tu jest problem, bo akurat ja mam mieszane uczucie po obejrzniu obrazu Gibsona... Nie wiem, po co tyle okrucienstwa bylo pokazane... Gibson ukazal to, co pokazywali juz kiedys inni rezyserzy w podobnym filmach obrazujacych zycie Chrystusa, tyle tylko, ze Australijczyk zrobil to z wiekszym rozmachem... Nie mowie oczywsice, ze film nie zrobil na mnie zadnego wrazenia, bo zrobil i to ogromne, ale... hmm, dziwnie sie czulem jak zobaczylem ten film... Heh, nawet nasuwa sie ironiczne porownanie tego filmu do wyciskaczy lez, heh, bo, przyznam sie, malo brakowalo, a mi rowniez polecialaby lezka... Mianowicie, scena upadku Chrystusa na oczach matki tak mnie ruszyla, ze... cos sie ruszylo w srodku, to bylo niesamowite, po prostu takie... takie dziwne... Ale film naprawde jest wart obejrzenia, mimo tych litrow krwi i w ogole... Po prostu nie zaluje, ze zobaczylem ten film!

No i na koniec szkola - lekcje mamy luzne i jest tak spoko, ze az chce sie chodic do szkoly... =] W srode trzy godziny z rzedu siedzialem na dworze, bo nie mialem lekcji - to jest szkola! =]] A w srode mialem tez konkurs z angola, o ktorym dowiedzialem sie, fakt - poltora tygodnia temu, ale o tym, ze pisze go akurat w srode, zostalem poinformowany tego samego dnia i to calkiem przypadkiem... =] Konkurs jak konkurs - spoko, nawet sie nie wysilalem i napisalem poprawnie, tylko poprawnie bo to byla juz moja 9 godzina lekcyjna.... wiec mialem troche dosyc. Test byl hmm... prosciutki - przynajmnije czesc reading i grammar, bo listening to... To jest w ogole moja najslabsza strona jesli chodzi o ten jezyk, wiec ta czesc olalem i nawet nie staraelm sie wsluchac w text, bo i tak bym nic nie zrozumial... :D Natomiast ta czesc druga to lekko poszla, pewnie porobilem mase glupich bledow i wogole, ale nawet sie tym nie przejmuje, bo nie ma czym! =] No i to byloby na tyle mojego pisania, nie bylo mnie troche na blogowisku, wiec musialem se odbic dluga notka, ktora zreszta koncze w tym momencie. I tak czesc z Was olala mnie i nie czytala tego do koncza, bo kogo interesuja moje pierdoly?? ;] Wiec jest luzno, jutro apel z okazji III Maja i znowu w garniak... =/ C'ya everybody, goodbye, ja ide sie polzyc bo cos znowu mnie lapie, wiec ciau !! Narka ---> =*

*hades* : :
kwi 22 2004 Ale to juz bylo... czyli o niczym
Komentarze: 8

Zyje od piatku do piatku. Im blizej do wakacji, tym co raz bardziej olewam sobie szkole... No niestety, w tym polroczu zawalilem troszke polski, ale w sumie nie ma nad czym plakac, nie bede pisal tu o pierdolach. Ehh, byle do piatku, no a jutro wlasnie piatek - znowu pojde grac na hale a pozniej z ludzmi na amfi swietowac rozpoczecie kolejnego likendu, no coz, takie zycie licealisty... :]

Ostatnie dni minely tak szybko i tak przyjemnie, ze az szkoda, ze tak krotko to trwalo, otoz: w poniedzialek - nie bylo angola - nasz szefo, pan W. pojechal do Great Britain i jak powiedzial: "I will see how Poland comes to UE..." - oh, exciting... No wiec pojechal tam na dwa tygodnie i nastepna lekcja mojego kochanego angola dopiero 5 V - jaka szkoda... :] Wtorek?? Hmm... No chyba na hali bylem - maly sparing przed jutrzejszym meczem, w sumie luzno, nic dodac, nic ujac :P No, a sroda.... Ehhhh - znowu wypad rowerowy, nie bede tu sie rozpisywal, ale znowu swietnie bylo, eh... I nawet mama sie nie rzucala do mnie, ze koszulka brudna od trawy, ale mowie Wam - nie lubie jak mi cos do oczu wpada - mowie tu o jakims robaku, przez ktorego az mi lezka poleciala... :P Ehh... Tama, rower, trawa [nie marihuana :P], fajne towarzystwo, petitki, cola, paluszki sezamowe, gumy od zucia, [prawie] zachod slonca, rzeka - czego chciec wiecej, no ale... ehh...

O szkole juz mowilem, teraz moze cos ciekawszego, heh... Wierzycie w przeznaczenie, w przypadki, zbiegi okolicznosci?? Bo ja nie wiem, mowi sie, ze "ludzie spotykaja sie przypadkowo, ale to wszystko dzieki przeznaczeniu"... Cos w tym jest, bo jak patrze na ludzi dookola mnie, to widze, ze polaczyl ich przypadek - to spotkali sie na wakacjach, to poznali sie na wycieczce, to polaczyla ich wspolna klasa w LO - niby proste, ale watpie, zeby to byl tylko przypadek, na pewno jest to cos wiecej niz zbieg okolicznosci. Poznaje sie dwoch ludzi, ktorzy przez kilkanascie lat nie wiedzieli o swoim istnieniu i... I sa razem, polaczyl ich zbieg okolicznosci?? Nie wiem, moze, tylko co z tego maja - dziela ich setki kilometrow, laczy ich Internet, czasem spotkaja sie przy jakiejs okazji - tesknota, wyczekiwanie pozniej radosc, dotyk i... rozstanie, na ile?? Miesiac, dwa, moze trzy... Milosc jest slepa, oslepia i jest zaslepiona - koi, leczy, cieszy, by nastepnie ranic, kaleczyc, zabijac...

Sory, jesli kogos te slowa w jakis sposob dotknely... Wiem, ze macie swoje racje na temat milosci na odleglosc i 3macie sie ich bardzo mocno, ale uwazajcie, zeby ktos..., zeby ktos nie cierpial z tego powodu... Eee, zreszta, koniec tematu! :] Heh, to byl kolejny odcinek melodramatu blogowego pt. "Jarek i jego problemy sercowe" :] Aaa, zapomnialbym! - bralem udzial w powiatowym koknursie przyrodniczym "Ziemia - zdobylem tylko 22 pkt, ale spoko, nie zalamuje sie, byle wytrwac do jutra po poludniu a bedzie dobrze!! 3majcie sie cieplo ----> =*

"...These are my words
that I've never said before
I think I'm doing okay
and this is the smile
that I've never shown before..."

                                                                                                                                                       [Staind: "So far away"]

*hades* : :
kwi 10 2004 18-sta rocznica urodzin -> rower -> las ->...
Komentarze: 6

No po prostu, po prostu nie moglem tu nie wstapic w tym dniu!! Tak, dokladnie 18 lat temu moja mama postarala sie [ponoc 12h sie ze mna maczyla] i wydala na swiat takiego pieknego i niesfornego bachorka jak ja!! Ponoc bylem spokojnym dzieciaczkiem, tylko slyszalem ze ostro walilem w ... [i niech opadnie kurtyna milczenia...] =PP Hehe, tak wyszlo, ze Ta sobota jest baaardzo wielka, i nie tylko z powodu swieta [przeciez nie codziennie obchodzi sie 18ste urodziny] =] No ba, tylko jak sie dzisiaj obudzilem, bez wajchy zreszta, to wcale taki dorosly sie nie czulem... Przejrzalem sie w lustrze i... te same kudlate ciemne wlosy, te same piwne, zaspane i bez bazy oczy, te same pieprzyki i prycholce na twarzy,,, po prostu ten sam Jarek co rok, dwa, trzy, dziesiec lat temu =D Wcale sie nie zmienilem przez ta noc z 9 na 10 kwietnia... =] Hmm, czy wydoroslalem?? Buehahah !! Dobre =] Ja i "doroslosc" =] Nie no spox, jestem normlanym, spoczko, wolnym facetem, ktory czeka na.... =]] W koncu to dopiero jutro jest rodzinna impreza... :D

Dzis bylo w sumie luzno, caly dzien przed kompem a potem na rower potrenowac przed zblizajacym sie tygodniem. W sumie nic nowego, jezdzilem z godzine po gorowskim lesie, raz sie zgubilem i musialem drogi szukac, raz chcialem przejsc przez taki rdzawo-rudawy potok w naszym lasku :D Bueheh, ale to bylo zabawne, hehe, no ale spox, odwiedzilem pewne miejsce, zrobilem co trzeba i powrot, ale!! No a po drodze spotkalem kupla i psotanowilismy se pojezdzic na rowerze po Gorze i polachac ze strazakow, ktorzy "probowali" sciagnac jakiegos ptaka z drzewa, ale niestety im sie to nie udalo, ale przynajmniej lach byl z nich ;D To se jedzimy w strone rynku, kiedy to Obi - kumpel, dojrzal nasza spokokolezanke i tak sie z nia zagadalismy ze minelo z 1.5h stania i gadani na dworze... Brrr.. =] Ale lach byl, Ulka - wlasnie ta kolezanka zlozyla mi urodzinowe zyczenia [musialem jej najpierw o nich przypomniec] :]]] Ale luzno bylo, w sumie to fajna z niej dziewczyna... :]] Ekhm.. :DDD Nom, to by bylo chyba na tyle, mowie, jutro dopiero jest dzampreza w chacie [na razie tylko dla rodziny], wiec jutro moze cos opisze, a teraz - wesolych Swiat Wielkanocnych, mokrego Dyngusa, chociazby takiego, jakiego ja mialem tydzien temu =]], fajnego zajaca, obzarcia do tego stopnia, ze Wam jajka beda jajkami wychodzic =DDD Bywajcie zdrowi, 3majcie sie ludziska i seee youu laaater !! =] ---> =*

*hades* : :
kwi 04 2004 Niecodzienna sobota ---> czyli - jest gut...
Komentarze: 11

No ba! Dzisiejszym dniem zylem juz od czwartku, kiedy to umowilem sie wiadomo z kim na rowerowanie!! Zebyscie wtedy moja morde widzieli - rogal i lol az milo =] No ale do rzeczy! Wiadomo - kobieta zmienna jest, ale w tym przypadku [uffff...] to porzekadlo sie nie sprawdzilo, wrecz przeciwnie - bylo zajedwabiscie, poza pewnymi momentami, ale o tym w dalszej czesci relacji... =P Moze najpierw kilka slow o minioynm tygodniu w szkole. Otoz - jeden wielki lach =] Bo nie mozna brac na powaznie sprawdzianu z polaka ze srodkow stylistycznych [+4, byloby 5, ale sciagalem i dostalem ptaszka =P], kartkowki ze stolic z gegry - boshhh... co tam sie dzialo, kumpel poszedl na druga strone klasy pokazac kumplowi gdzie miesci sie stolica czegos tam, no po prostu poetry!!, pozniej "jakis" tam sprawdzain z bio... =]]] niby mialo byc zle, ale dalo rade - fakt, ciezko bylo sicagac, prawie wcale, ale oplacilo sie troszki przykuc - powinno byc dobrze... [7 min po dzwonku na przerwe a II G pisze twardo sprawdzaian z bioli, a nauzycielka mowi: "Ja sie tylko zastanawiam, co wy tak tam duzo wypisujecie..." i to w dadatku ze swoim boskoironicznym usmieszkiem... jak ja to lubie =]]. Nastepnie powtorka z chemii - rowniez sie uczylem, ale nie tak intensywnie jak na bio - spytatala mnie z reakcji mydla z woda twarda i mialem wskazac czesc hydrofilowa mydla a Jarek czywiscie podrecznika nie czytal i stal bez wajchy przy tablicy i dostal 4... Ale jest gut =]]] To byloby na tyle budy.... Aaaaaa!!! No jakzebym smial zapomniec - w piatek rozpoczelismy Lige Amatorska w halowke. Jeah!! To jest takie cos, ze druzyny nie moga miec w skladzie zadnego zawodnika z jakiegos dowolnego klubu pilakrskiego czy sportowego - czysta amatorka!! No i dobralo sie 11 typa i mamy squad nawet nawet, ciency nie jestemsy. latwo i tanio ciala nie sprzedamy, chyba ze jakies kobity beda graly.... =]]] No ale do rzeczy - gralismy juz jeden mecz - z Oldboyami =]]] - druzyna, w sqad ktorej wchodzili trenerzy i dzialacze sportowi i Pogoni. Powiem krotko: na poczatku nerworka, do przerwy 0:1, w drugiej polowie Starszyzna nie istniala !!Klepnelismy im 3 bramki i poszlismy na baze =]]]] Co mlodziez to mlodziez... Nie ma bata!! =]]]

Olkej, starczy tych pierdolow nt budy i halowki - czas na sobote!! [Zieeeeew] =] Hyhyh, wstalem o 7.44 [!!!] i od razu na kompa, a mama do mnie: "Oooo!! A co dzis tak wczesnie, pewnie poszedles wczesnie spac wczoraj, nie" "Nom, o 00.30" =]] Rodzicow zatkalo i poszli do kuchni a ja w lach !! =]]] Hehe... No ale do smiechu to rano wcale nie bylo... Perspektywa wyjscia na miasto w celu kupienia butow i jakis ciuchow mnie przerazala... W koncu sam polazlem na miasto i co kupilem?? Gowno... =]]] Doslownie, bo zakupilem tylko jakies dwie niepotrzebne nikomu lektury, ktore mam zamiar przeczytac na Swieta ["Lalka" i "Zbrodnia i kara"] Bueheheh, no ale dosc, na miescie jak na miescie - mozna spotkac duzo znajomych, co nie Delfis?? =]]]] Noooo! O 11. 46 bylem na chacie - wkurzony po "bardzo udanych" zakupach, ale niczym sie nie przejmowalem, spakowalem plecak, wlozylem kurtke [jest to bradzo wazne w kontekscie nasptenych sytuacji podczas rowerowania] =]] i pomaszerowalem do Alfa po... mineralke, dwie zielone gumy "Orbit" i "male co nieco" =] a potem po mojego "niedocenionego kolege" - po rower, by nastepnie przebyc jakies 300 m, ktore dzieli moje OKW od Piastow Delfi... =] Ehhh... Dryndnalem domofonem i wylazla mala Delfi z klatki i rogalem na mordce i kokiem [?], badz co badz czyms w rodazju kitki wlosow na glowie i: "Wchodz do piwnicy!!" - ah ta Jej uprzejmosc =]]]] Zlazlem do piwnicy i lach - nie moglismy rowera wyciagnac, bo... Delfis zlamala kluczyk od zabezpieczenia [!!!], ale jakos dalem rade, ciezko bylo... To byl taki lach w tej piwnicy, ze myslelsimy, ze "gorzej" byc nie moze" - a jednak... =]] Nie ma to jak jechac rowerem z kobieta... =/... Hyhy... Po drodze bylo duzo smiechu, rozmwaialismy o jakichs bzdurach i znalezlismy sie nad Zalewem... how sweeet.. =]] My dwoje, drewniany domek, woda i swieze powietrze, a za nami... chmara bachorow..... =// Myslalem, ze tam wyjdze z siebie... =]] Ale bylo fajnie, Delfis podpisala sie na lawce [oh] i na moim piorniku... [!!!!!] =], pogadalismy, "pospreczaslimy" a tu... znianacka jakis wedkarz jedzie maluchem prosto do wody 0_0 =]], fakt, chcielismy zeby wjechal, bylby przynajmniej spokoj i lach, ale jednak stanal i poszedl lowic razem ze swoim bachorowatym synem =]]... No ale gut, troche wialo, bo to jednak poczatki wiosny dopiero a patrzymy , a tu jakies dwa... konie !!! =] Delfis oczywscie w zachwyt wpadla i "Chodzcie tu, chodzcie..." - wykrakala, bo, jak to sie za chwile okazalo - byli to nasz nauczyciel od PO i wf-u z moja kolezanka - Zuza... !!!! =]]] My w lach z nich, oni z nas, to trzeba bylo widziec =]]] "Oooo, ten kon ma wlosy na klacie, nie tak jak pan..." - wyjechalem do Dziewica - gosc spoko, troszke starszy ode mnie, z ktorym mozna luzacko pogadac i fajnie sie z niego polachac =]] "No wiesz, ja nie pokazuje... No to Zuza, co?? Zbieramy sie stad, nie bedizemy im przeszkadzac, nie", "Nooooo!!" - wyprzedzilem z opdowiedzia Zuze, hyh =]]]]] Ale to bylo mile spotkanie, oczywsice Zuzka wypomni mi to spotkanie w szkole, ale looos =]]] Jest gut !! =] Ale to of kors nie koniec naszej wizyty nad Zalewem !! "Chodz sie polozymy..!!" - Delfi do mnie =] Ja lekki bezbaz, myslac co to za propozycje.... =]]] Aaaa wczesniej oczywiscie jako gentleman uzyczlem panience swoja kurtke, bo cholernie wialo [no sory, ale musialem sie pochwalic...] =]]... No i se usiadlimsy na sloncu obok siebie [nie na sobie!!! - bez skojarzen!!] =]] i smialismy sie z samych siebie, z bachorow, ktore siedzialy jakies 20 m za nami, z wedkarza i ze wszystkiego co sie dookola dzialo... Po prostu - freedom, lach, kobieta i mineralka... =]]] "Jestem glodna, a Ty mogles wziac cos do zarcia, a nie, mogles pomyslec... ehh" - odezwala sie towarzyszka podrozy... =]]] Poczekalem 5 min, wzialem Ja na przetrzymanie i... polazlem po plecak, z ktorego wyciagnalem... paczke zdrowych, wafelkowato batonikowych "Lu Petitkow"... Haa!!! Delfi tak piknie zatkalo, ze az milo bylo patrzac... "Jarek... Ty po prostu genialny jestes!!", a ja sobie siedzialem duuuuumny i to nawet bardzo obok i lookalem jak obzera sie cisstkami, marudzac, ze znowu nic nie spali, bo to czekolodowe bylo... ehhh =]]]] Super bylo... Ciastka zjedlismy w przeciagu 15 min, zeby bylo jasne =]] i... zaproponowalem gre w statki [!!] Hyhhyh, nawet wygrywala ze mna na poczatku [3 pierwsze strzaly - jeden zatopiony i jeden trafiony !!!!], ale potem przejalem inicjatywe i jako weteran tej gry [co lekcje na wosie z kumplami w to gramy] - wygralem =] "Kurde... Zepsules mi humor..." - Delfi do mnie =]]]]]]] Buehehe, ale z tego byl lach, a jeszcze wiekszy byl z tego, jak narysowala "nas" w moim zeszycie - o boshhh... wyszedlem jak jakis plastusiowaty placuszek... =/// Ehhh... =]] Rysunek z pamietna data 3.4.2004 zatrzyman na pamietke, w koncu to wazny dzien... =]] Ale i tak najlepszy tego dnia byl przedterminowy... Smigus Dyngus [!!!!] "Jarek, daj mi pic, bo w rece mi bedize zimno, ok?" "Spoko, tylko otworz szerzej buzke i..., no ale nie lachaj sie tylko pij..." I co z tego wyszlo?? oblana mordka, mokra kurtka i spodnie =]]]]]]] "No to teraz mnie wytrzyj, wez chusteczke i do roboty, aaa i daj mi jeszcze wode..." - i to byl najwiekszy bo chmaszczakowa w krwawym rewanzu... oblala mnie perfigdnie woda.... =/// Ehh =]]]]]] Buehehehe, pozniej oboje sie z tego lachalismy, a bylo z czego =]]] Niezle tez bylo, jak przyjechal do nas brat Delfi z kuzynem... Ku mojej "uciesze"... =/ ale to sie wytnie... =]]] No i trza sie bylo zbierac, niestety, bo chlodno sie robilo, a wody juz brakowalo i nie bylo co zrec - petitki sie skonczyly =]] W drodze powrotnej tez bylo sporo smiechu, wzlotow i upadkow, ale szczesliwie wrocilismy do Gory =]]] Oczywiscie pogadalismy jeszcze na klatce i trza bylo sie zmywac, ale jak sie pozniej okazalo, nie bylo to ostateczne rozstanie tego dnia - no bo od czego jest gG?? =]]

Jak co wieczor w sobote - muza, cM 01/02 i gG =]] No i zaproponowalem w ciemno i bez entuzjazmu spacer i ku mojemu wielkiemu zdumeniu zgodzila sie =]]]]] Hyhyhyh, pomaszerowalismy w strone rynku, posmialimsy sie troche z jej "skejciarksiego" ubioru, nastepnie polachalismy z dzieci, ktore graly na hali o 20. 20, hyhyh... Ehhh fajnie bylo, zreszta jak na kazdym spacerze, oby tak czesciej, a za tydzien - Wielka Sobota i wielka nie tylko z powodu swieta, ale rowniez z mojego osobistego swieta - moja 18 - stka [na razie tylko rodzinna, ale niedlugo normlana tez bedzie], tak wiec to bedie podwojnie Wielka Sobota, ktora zamierzam spedzic jeszcze lepiej niz dizsiejsza!! I tego Wam ludize zycze, spontanicznosci, zwyklych codziennych smiechow i wyglupow, bo to umila zycie, naprawde, a jedna tak niepozorna wycieczka rowerowa moze sprawic ze bedziecie mieli rogala na mordce, i to chodzi w tym wszystkim !! Keeeep smiling, take it easy, do children, play football and truant sometimes, ride a bike and smilee every moment spending your time with the closest friend !! 3majcie sie, do jutra, bye bye [konczac slowami Toamsza Kapsrzyka z RMF FM] =]]]]]] ---> =*

*hades* : :
mar 24 2004 Nothing special - only grey life...
Komentarze: 5

Jest inaczej. Inaczej, bo kiedys bylo lepiej, hmm moze ciekawiej, nawet romantyczniej... Wszystko sie zmienia, wszystko mija z biegiem czasu, ale czemu tak szybko. Czy to normalne, czy to ludzkie, zeby kilka dni moglo omienic wczesniejsze uczucie, moglo pozwolic, by cos, co wydawalo sie takie piekne i cudowne, zniknelo?? Szkoda... Szkoda, bo moglo byc naprawde pieknie, przyjemnie, moglo byc jak w niebie, a w zamian tego pozostalo tylko wspomnienie i stek niepotrzebnie wypowiedzianych gluchych slow...

Ten rozdzial mojego zycia juz zamknalem, nie chce patrzec w tyl, bo nie warto... Tylko szkoda, ze to minelo tak szybko, bezszelestnie. Zycie to droga wyborow, wyrzeczen i poswiecen, niestety...

Jest inaczej niz kiedys, bo nawet mimo tego, ze nie bylismy razem, to i tak bylismy blisko. Blizej...

*hades* : :