Archiwum 08 sierpnia 2005


sie 08 2005 Kurzajko-brodawka.
Komentarze: 4

Slucham R.E.M i U2, ktore zawladnely ostatnio moimi doznaniami sluchowymi. Poza tym mam kurzajko-browadke, ktora probuje usilnie zwalczac od ponad kilku lat - taki maly szczegolik na moim indexie. No a ostatnimi dniami to szczerze sie nudze, bo sprawy zwiazane z jarkowymi studiami uwazam za pomyslnie ukonczone, zwienczone, mam nadzieje, trafna decyzja. Poznan. UAM. Wydzial Chemii. Tegoroczne, ze sie tak wyraze, 'wakacje' postanowilem spedzic w rodzinnej Gorze i nawet mi to zbytnio nie przeszkadza, ba, nawet mi sie podoba. Ano, bedzie jakos ponad tydzien jak zakonczylem swoista przygode zwana 'praca fizyczna'. Bo nie wiecie, bo niby skad, pracowalem, tak poetycko mowiac, w dziwniebrzmiacym charakterze 'pomoc przy obsludze rejonu PP CUP Gora', czyli kolokwialnie i prostacko sie wyrazajac - robilem na poczcie jako listonosz. To tak gwoli wyjasniena dla tych, ktorzy mysla troszeczke wolniej niz na przyklad ja, ale na tym zakonczmy rozwazania nad tym ironicznym tematem pt.: jarek&praca. No, jak juz wyzej zdazylem nadmienic [ponownie trudne wyrazenie], no wiec jak zdazylem wyzej nadmienic - siedze w domu na dupie, slucham muzyki i ucze sie matematyki, ze se tak zarymuje troszke. No i nie wazne jak ironicznie i absurdalnie to zabrzmi: ja naprawde w polowie sierpnia, zamiast wygrzewac moje i tak juz brazowe cialo na plazy, ucze sie matematki. Od podstaw. Znaczy sie od tych wyzszych podstaw. Nie rozumiecie? Jasne, ze nie, no wiec moze inaczej - bo ja jako utalentowalny i wybitnie zdolny mlody i przystojny czlowiek jako takie podstawy matematki mam, bo nie chwalac sie, zawsze ow nauka nalezala do moich ulubionych. No, a na ta chwile to probuje ulatwic sobie zycie na studiach, bo [niestety?] matma jest jakby jednym z przedmiotow prowadzacych na moim kierunku. Ja nie wiem czy mam sie z tego powodu smiac, czy tez plakac, dlatego teraz wole troche ruszyc dupsko i cos porobic. A tak gwoli wyjasnienia to nie myslcie, ze zapier*****  i orze w tych podrecznikach jak nie wiadomo kto. Po prostu - relaxacja, bo rower zepsuty, a ludzie od grania w noge powyjezdzali i nie ma z kim grac, co niezbyt napawa mnie optymizmem. No, BTW, teraz leci 'Losing my religion' - jakze adekwatny tytul do mojej sytuacji. Ah. No, a zaraz to pewnie puszcze 'Stuck in a moment' wiadomej grupy rockowej, ktore rowniez mozemy odniesc do mojej persony, bo czyz nie tkwie od kilku dni w domu i, ze sie tak poetycko wyraze, gowno robie? Nastepnym ewentualnym songiem moze byc 'Pride' YouTwo. Jak powszechnie wiadomo angielskie pride to polska duma, ktora oczywiscie kieruje pod swoim adresem z wiadomych przyczyn. Aaa, nie macie pojecia o czym mowie? No to was kur**, za przeproszeniem, poinformuje. Jestem dumny z siebie, ze wykrzesalem z siebie tyle energii i, zwlaszcza!, ochoty, zeby owa notke stworzyc. No. Tera z nastapi optymistyczne 'ok', ktore wbrew pozorom mozemy odczytac na bardzo wiele sposobow, ktore moze byc uzyte w wielku konfuzyjnych sytuacjach zdaniowych. No. Teraz bedzie romantyczne 'oh', ktore Bog wie co znaczy. A na koniec bedzie coolowskie 'nara', ktore jest przykladem mlodziezowego skracania wszystkiego co sie da. Ooo, na pasku zadan widze '7. REM - Leaving New York       4:49', co oznacza mniej wiecej to, ze moj WinAmp odtawarza ten niewatpliwy przeboj w/w grupy, a czy moge sobie wyobrazic lepszy moment, by zakonczyc te watplwie ciekawa notke. Of kors I don't, wiec nara.    

*hades* : :