Archiwum 02 lipca 2004


lip 02 2004 No i pierwszy raz oblany, ale...
Komentarze: 4

... ale i tak jestem zadowolony. Moze na wstepie powiem o co sie rozchodzi: a rozchodzi sie o moj examin na prawo jazdy :P Oblal mnie na zatoczce - spoko, ale kurde koles to zryty maxymalnie, jezeli tacy sa wszyscy to porazka - nigdy nie zdam :] Po kolei.

6.30  -> pobudka! :/ mama do pracy wychodzila i zbudzila mnie zebym nie zaspal, krotka poranna rozmowa i poleciala zarabiac :]
6.40 - 7.10  -> sniadanie, poranna toaleta i te pierdoly [zero stresu] :]
7.15 - 7.50  -> buszowanie w necie dla rozluznienia [zero stresu] :]
8.00  -> probny examin na kompie [zero bledow i zero stresu] :]
8.10  -> wyjscie do kumpla, z ktorym pojechalem na examin [zero stresu] :]
8.45  -> autobus do Leszna i polgodzinna rozmowa o examinie [lach] :]
9.20 - 9.45  -> lazenie po Lesznie a raczej droga do Osrodka Egzaminowania [co raz wiekszy stresior] :]
9.50 - 10.00  -> "Boze, przeciez ja nie zdam... wracamy do Gory!! Idziemy stad" [hahaha] :D
10.00  -> testy!! - powiem krotko: iles tam lat mam kompa a balem sie glupiej prostackiej klawiaturki... - BEZBLEDNIE!
10.20  -> krotkotrwala radosc - w sumie zdanie testow to byl priorytet, wiec zadanie wykonane: well done! :]
10.30  -> zbiorka w sami examinacyjnej - koles juz wtedy wydal mi zryty... eh :]
10.35  -> losowanie zestawu: zestaw "5" - zatoczka i gorka! ["jeah, nie jest zle" - mialem dobry humor] :D
10.45  -> wyjscie na plac manewrowy i lookanie na jazdy innych "szczesciarzy" :]
10.50  - 11.15  -> dwie pierwsze dzewczyny z mojej grupy - oblane ["noz kurde, jak one TAKL jezdza, to ja mam examin juz zdany!! - sobie myslalem, ale mialem podstawy - jezdzily beznadziejnie!
11.20  -> drugi [po mnie :P ] chlopak w grupie - jako jedyny do tej ory zdal, byl on przee mna w kolejce - udalo mu sie
11.25  -> ... ja - moja kolej! podszedlem spokojnie, bez nerwacji, wsiadlem do samochodu i przygotowalem sie do jazdy...
podalem mu swoj dowod osobisty, chcialem ruszyc i... [koles juz mnie oblookal chamsko i "Bo zaraz wysiadziemy!!"] - a chodzilo o to ze nie wylaczylem hamulca recznego... eh! Wjechalem na pas i kazal mi jechac po luku - udalo mi sie, zaparkowalem chyba [??] dobrze, chcoaz kumpel mi potem powiedzial ze 80 cm za daleko od linii stanalem [dopuszczalne 40 cm] :] Wyjechalem z tego pasa i pojechalem na zatoczke [w miedzyczasie cos tam burknal do mnie, ja nie zrozumialem i poprosilem zeby powtorzyl - jak mnie nie zjechal i oblookal chamsko, masakra... Ustawilem sie do zatoczki, migacz i... no i skrecam - wyladowalem na krawezniku... :/ Drugi raz poprawialem i... przednie kolo wystawalo za linie... Juz wtedy widzialem, jak sie ustawilem i spogladnalem na lusterka, ze zel stoje. Koles do mnie podszedl, wytlumaczyl blad a ja: "Czyli koniec." "Koniec" -  odpowiedzial spokojnie, wsiadl do samochodu i nakazal zaparkowac samochod na parkingu. Tak zrobilem i wysiadlem z samochodu... to byl najwiekszy blad tego dnia... :] Kazal mi wrocic, zbesztal mnie i wypisal jakis swistek, oddal dowod i poszedlem! :] Ale nerwa na kolesia mialem, ze nieporozumienie!! Blad bledem, spapralem robote i to nawet w niezlym stylu :] Moze stresior, moze obecnosc tego, ekhem, "examinatora", albo w ogole stawka :] Ale koles mnie wyprowadzil z rownowagi, cham i prostak :] "Tylko nie placz!!" :]]] - kumpel do mnie, ktory widzial mnie w oknie, jak oblewalem! Poszeldem zaplacic za nastepny examin na placu. Z tym to tez byl niezly lach, bo kasjerka analfabetka zle wpsiala moje nazwiksko [!!] i potem byl problem bo poszeldem do okienka, przy ktorym ustala sie termin nastepnej jazdy - ona do mnie - to niech pan idize do kasy i to poprawi - kolejka ze szlag czlowieka trafia a Jarek czeka i czeka. No juz, kasjerka mnie zbesztala, ze to od razu sie pomyslki stwierdza, a nie!! Podszedlem drugi raz do tego drugiego okienka i grzecznie aczkolwiek nabuzowany zdeczka pytam: "A jest jaki wczesniejszy termin??" A ona do mnie: "Prosze informacje sobie przeczytac na okienku. Ja bez wajchy, spytalem o co chodzi, ona powtorzyla i: "Informujemy, ze podawane terminy sa najwczesniejsze." I jak tu czlowiek spokojny ma byc??!! :/ No i luzno - poszlismy na autobus o mielismy o [tak myslelismy] 12.30. Pokurwilismy sobie zdeczka, ja zadwzonilem do rodzicom z "wesola" nowina, on se przypomnial jak go oblewali 2x i w takiej atmosferze czarnego huorku dotarlismy na dworzec PKS, kupilem paczka, koperte i Coca Cole :] Po 13 jakos bylem w Górze - wykonczony, zmeczony. O 18.30 poszlismy na browara. - moj exam !! 27.07.2004 - poprawka !! :D
23.00  -> po meczu spac!! [lach i zero stresiora] :D

To bylby caly moj examin. Dodam tylko, ze bylem przygotowany do placu bardzo dobrze!! Zatoczke to ze swoim instruktorem robilem perfekcyjnie, wychodzilo mi zawsze, a na egzaminie?? - ehh :] Dobra dosyc, tylko szkoda kasy - 74 zl., czasu, bo to jednak wakacje, chcialoby sie gdzie wyjechac albo cos, a tu exam, no i skzoda... szkoda babci... [!!], ale na serio, bo dzien przed, w srode, bylem odziewdzic dziadkow i babcia mowi: "A to bedize treba sie pomodlic, zeby Jarus zdal" !! - a Jarus oblal... :] Hehehe, no coz, tak bywa, wazne ze testy zaliczone, bo siedialem nad nimi od poczatku wakacji, nie moglem na dwor wyjsc, bo gdybym nie zdal, to tatus by mnie do domu nie wpuscil... :] Nie no zart, ale wtedy balbym sie w lustro spojrzec :] A tak to tylko jazda zostala, wiec luzno.

Moze wspomne w kilku zdaniach o zakonczeniu roku szkolnego. Nie nie nie!! Chodzi mi o impreze !! :D 18stka u Miecha - po prostu zajebista impreza, najlepsza z odtychczasowych, mimo tego, ze caly czas byl z nami tata Michala, ale wcale nam to nie przeszkadzalo. Alkohol, znajome mordy, zajebista muza [techno i ... disco polo] po prostu rzadzily :D Muza po prostu byla zajebista - czesto puszczane wolne utworki "zblizaly" uczestnikow imprezki, a szybkie i zwawe numery [ O - Zone: "Dragostea din tei" ...iii... "ma-ia-hii ma-ia-huu ma-ia-hoo ma-ia-haha !!!! :D] po prostu nakrecaly dzamprezke. Masakra, hahaha, ale i tak bajlepsze bylo jak razem z dwoma kumplami weszlismy na stol i... [??] STRIPTIZ !!! hahahahah, ale seryjnie !! :D Ceimno bylo, ale lach lecial ostry, zdjecia to po prsotu boskie wyszly niektore :D Po imprezce - tak po 2 poszlismy na Amfi !! Hahaha, kumpel wzial pol litra i Carlsberga i szly sztafetki :] Zem sie dowalil, hehe ale mimo to doszedlem do domciu !! :D O 4.05 wyladawalismy na przestanku autobusowym na Glogowskiej w celu pozegnania naszego kolegi [Biegala - dales rade Michal !!]. Siedzialo takich 3 na przestanku, bez wajchy i czasem ktorys cos burknal, poczekalimsy do 4.15 - niestety autobus nie przyjechal i pozostal jedyny ratuenk dla Michala - obywatela Wasosza - trza bylo isc na dworzec !! :D Odprowadzilismy go do polowy dorgi, wytlumacyzlismy jak z Sezama dojsc na PKS... Z Robsonem probowalismy ale chyba nie zakumal... :] Chyba jakos dotarl, ale ponoc zasnal tam [a mial po brata zadzownic zeby go odebral] i pojechal porannym autobusem - poezja !! :D A my z Rovercikim podziwialismy OKW nad ranem, sluchalismy ptaszkow i wspominalismy najlepsza dzampe w tym roku !! :D Miedzy 4.30 a 5.00 bylem w domu - nie pamietam :D Na drugi dzien lekki kacyk i bolacy brzuch - hahaha :D !! To byloby na tyle, znowu dluga notka mi wyszla, ale coz !! Koncze, bo i tak wszystkiego bym nie dal rady opisac!! C'ya ludzie, 3majta sie ... :] ---> =*

*hades* : :