Archiwum 12 stycznia 2004


sty 12 2004 Dol, powazna rozmowa, zrabany weekend i interesujacy...
Komentarze: 5

Tak w największym i expresowym skrocie mozna opisac ostatnie 5 dni... Ale po kolei! Piatek - tygodnia koniec i poczatek ;], jakze wyczekwiany przez miliony uczniow w tym kraju, hehe... Mialem isc na impreze do Areckiego - nie poszedlem [zrypany humor, zmeczenie, do dupy pogoda], nawet do broka ani na amfi nie poszedlem, heh - nawet nie spotkalem sie ze znajomymi =/ Juz wtedy sie zaczynalo, doly doliny, wiecie doskonale o co chodzi, masakra we lbie! Sobota - w koncu dzien wolnosci - hehehe taa, taka wolnosc jak ch**! Ju wczesniej Kostyk cos chcial ode mnie - od 12.30 do 19.30... Szlag by to trafil, a mialem wsyzstko nadrobic, wszystkie zaleglosci, spotkac sie z przyjaciolmi, po prostu odpoczac, heh, nic nie wyszlo, w nocy jeszcze konczylem zryta prezentacje z bioli, o 1 posedlme spac.... Nie chcialo mi sie wstawac w niedizele, a wizja robienia calego syfu do szkoly odbierala mi chec do zycia.... Nie poszedlem do kosciola - fakt - nic nowego, ale jedno dobre, skonczylem "superswietna" prezentacje z hormonach, pfff.... Dosc, niediela minela, nawet nie zauwazylem.... Ale konca tego weekendu gorszego nie moglem sobie wyobrazic.... WOSP - jeden taki dzien w zasranym i ciezkim roku, a ja siedze w domu, fakt, bylo mokro i padalo, zreszta wolalem siediec w domu i sie dolowac... =/// GG - jak to zawsze bywa wieczorem, dolujaca muza i rozmowa.... Chcialo mi sie plakac wtedy, po prostu myslalem ze rozpier**** tego kompa, ze nie wytrzymam i cos se zrobie, a to wszystko przez mojego "malego dola" jakich wiele w moim przedziwnym i barwnym zyciu... Ale przynajmniej ta rozmowa cos mi uswiadomila, w koncu.... Jesli TA osoba bedzie to czytac, a na pewno bedize, to z tego miejsca jeszcze raz Ci dziekuja za szczerosc, potrzebowalem tego kopa w dupe, tego wbicia noza w plecy, pomoglo mi to, mimo ze nie moglem zasnac tej nocy... Dziekuje....

Poniedzialek... Oczywiscie ledwo wstalem w wyra, nie do konca otrzasniety po wieczornoniedielnej rozmowie, a tu trza do budy... =/// W budize jak w budzie, niby lach, smiechy i afajna atmosferka, ale ja ciagle mialem w paimeci.... zreszta nie wazne... Pogadalem z kim trzeba bylo i fajnie... =P Angol = lach, heheh, niby siedizec tam 1.5h, nudzic sie jak cholera ale nawet milo bylo, po pol godz "nauki" i dyskusji nt WOSP mialem dosc i chcialem isc spac.... Wtedy p.W wyskoczyl z jakimis "Words, words, words..." - a to wszystko, dlatego ze pwoeidziaelm: "For me good present means nice polite word..." cokolwiek to znaczy, moze czesc z Was to zrozumie [nie tylko doslownie ale i w przenosni], moze i nie, ale od tego zdania zaczal sie powazny lach na angolu, jakies pierdy o semantyce !!!! pfffff, sam nie wiem co to jest :P No ale spoko... Angol = masakryczny lach ;]]

Lubicie hiszpanski?? ;] Mimo, ze kraj ten zle mi sie kojarzy i przypomina mi wakacyjne "doliny", to bolubilem gramatyke tego jezyka ;]]]]]]] Juje, of kors widze tez bezbazy w Waszych oczach ale to nasz "sweet secret", co nie Delfis?? =D Ehhh, ale badz co badz, nie jest to przyjemne slowo, wiec raczej nie mowcie tak do Swoich milosci, rodzicow, sympatii, nauczycieli czy kogo tam sobie wyobrazicie! Dobrze Wam radze, no a teraz przydaloby sie isc spac... Zapominamy o weekendzie 9-11 sstycznia, a czekamy na nastepny i oby byl normalniejszy niz ten miniony.... Damy rade, a jesli nie, to... ;]] Zreszta tylko ja umiem sie przejmowac na zapas i szukam dziury w calym, wiec nie kracze! 3majcie sie ----> =*

*hades* : :