Archiwum 24 grudnia 2003


gru 24 2003 Wigilia :]]
Komentarze: 7

Ehhhh... Mozna by powiedziec: "w koncuuuuuuuuu!!!" Wszyscy czekalismy na ten dzien, wszyscy lookalismy do kalendarza, patrzac ile zostalo do 24 XII ;D Wigilia - takie malenkie slowko, a ile znaczy!!!  Heh... Podczas Wigilii ponoc i ja przemowie normlanym, ludzkim glosikiem, wtedy nawet nie kloce sie bratem, klotnie z mama wynikaja tylko z tego, ze Jarus jest glodny i bardzo chcialby skoszkotowac karpika, pierozka, rybki po grecku, wiedzac, ze jeszcze nie pora... W wigilijny dzien nawet sam wzialem plyn do scierania kurzu i wypucowalem swoj pokoik!! :D Malo tego... W ciagu 2 dni odkurzacz mialem w rekach z 4 razy ;]] Zreszta nie musze Wam mowic co znaczy to slowko, wsyzsycy dobrze wiemy o cio kaman, gdy siadamy razem do stolu z superprzyrzadzonymi potrawami, gdy dzielimy sie oplatkiem, klepiemy regulke: "wszstkiego naj... blabla", sluchamy koled i grzecznie odpowiadamy na pytania babci czy mam juz, czy jeszcze nie mam sympatii, i kiedy wesele.... Ehhh... To jest cos pieknego, uscisk ojca, lezka w oku mamy, poklepanie po plecach przez dziadka, zyczacego dobrej pracy i dobrych ocen i w koncu wycieranie szminki po calusie babci (szkoda, ze tylko babci ;]]).

Dzisiejsze przedpoludnie minelo na dyskretnym przygotowaniu prezentow, dzieki Bogu rodzice wyjechali gdzie i moglem spokojnie zapakowac prezenty przygotowane specjanie dla nich. Mialem tylko maly problemik z bratem, dla ktorego tez cos mam, heh maly szukal pilki i akurat chcial looknac za lozko, gdzie staly prezenty, ale of course Jarus - bohater i obronca prezentow, nie pozwolil mu ;]]. Pozniej musialem poszukac ladnej torebki i kartki... Ehhh... Oczywiscie jak to w Wigilie, Jarus nie ma kasy, bo wsio wydal na prezenty... Ehhh... No wiec na pomoc do bracholka... Mial zlotowke ;]]] Hyhy, na kartke starczylo ;]] Polecialem na miasto i zalatwilem pewna sprawe ;]]. Kurde... Tyle tylko ze te zapachy ciagle za mna chodza ://. O 14 musialem zadowolic sie 3 kanapkami z dzemem, a obok na stole staly talerze z.... no wiecie z czym (na sama mysl, chce mi sie isc do kuchni i zezrec wszystko, cio tam stoi) ;]] Heh... A tak na serio to ja nie wiem z kim ja spede ten wieczor, czy tylkoz moja 4osobowa rodzinka, czy tez moze dolacza do nas dziadkowie i wujek.... A ciul tam, wazne zeby bylo spoko, zeby prezenty sie udaly, zeby nie zacielo sie radio z koledami, zeby nie spadla swieczka i nie zapalila obrusu.... Ehhh... Lubie ten dzien, chyba jak kazdy z Was, pozniej pasterka, spotkanie ze znajomymi pod kosciolem i wspolna modlitwa juz w kosciele ;]]].... Hmmmm.... Ciekawe cio dostane... Heh... Discman by sie przydal ;]] Ale juz nawet sie domyslam cio dostane!!! :]] Cssss... Nie powiem, bo zapesze ;]] Zreszta jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi, co sie ma ;]]]

Tak wiec zycze Wam wszystkich cichych [?!], spokojnych i rodzinnych Swiat Bozego Narodzenia, mnoostwa prezentow pod choina, fajnych i oryginalnych zyczen, nio i kurde no!!! - SMACZNEGO :D 3majcie sie ludzie, badzcie zdrowi!!! :*

PS. Na koniec jeszcze maly podarek swiateczny od mojego kumpla dla Was (mam nadizeje, ze sie Wam spodoba) ;]]

 Wigilia Apokalipsy

Ju nowin roznosz ptaki.

Ju na niebie i ziemi znaki.

SBoDce krwawe i Bzy.

Wyplute sBowa, zgaszeni my.

My[li wytarte uderzaj do gBowy.

To teraz, to ju, [wiat staje si nowy!

 

Unosz si wszdzie dzwiki zBowieszcze.

Wrzaski wszystkie ciaBa zbudz raz jeszcze.

Huczy muzyka, szarpie sBuch cikimi akordami.

Spoglda kady szeroko otwartymi oczami.

Lecz nie sposób tego ogarn wzrokiem:

AnioBów orszak militarnym poda krokiem.

Na czele ich sdzia- Chrystus Pan.

To jest koniec koDców wBa[nie- pisaB Jan.

Za siódmym mostem nie umieli[my dzieli si chlebem.

W siódmym niebie, i za siódmym niebem.

Co my umieli[my- niepozorni ludzie?

Skazani na trud, brnli[my w trudzie.

Trzymajc si za gBow, czsto zaBamujc rce.

Obdarzeni nierówno rozumem i sercem.

Spogldali[my [lepi zza metalowych krat.

Tym samym powietrzem oddychali[my od lat.

Teraz przyszBo zastygn w bezruchu.

PrzyszBo skamle jak pies na BaDcuchu.

Tak, chyba jeste[my, naiwni w swej prostocie.

Na pewno bezsilni, w istocie.

BrakowaBo nam oddechu nieraz.

Za to musimy si dusi teraz.

Czy naprawd jeste[my tak piekielnie

Wobec Wszechmogcej mdro[ci gBupi bezczelnie?

Na wzór swój, i swoje podobieDstwo

Za nasze i innych mczeDstwo...

***

BezwBadny chaos sprowadzony do jednej postaci

Ju szuka kogo[, kto yciem przypBaci.

Biegnie, eby liczb ofiar oznajmi.

A wszystko po to, by besti nakarmi!

 

Wyruszaj wolno z mroku nocy.

Zwyciski Bóg i przegrani trzej jezdzcy.

Konie parskaj, z nozdrzy wyrzucaj gniew.

Jeden czerwonej barwy jak krew.

Sier[ jego ywym ogniem pBonie.

Na jego grzbiecie sam Ares w koronie.

Pod heBmem elaznym, elazne oczy  skrywa.

Potpione dusze do piekBa porywa.

Z szybko[ci cienia, w czasie nierzeczywistym.

Podnosi wysoko miecz w[ciekle ognisty.

 

Na horyzoncie niczym czarna bandera,

Czarny rumak na miejsce dociera.

Gdzie dotknie ziemi czarna wstga,

Tam zstpi gBodu marna potga.

Zmier bez walki wszystkich powali.

Tych, którzy dawno ju si poddali.

Jezdziec blady na koniu bez wyrazu

Cios zada [miertelny z czyjego[ rozkazu.

 

Trzy konie trojakiej ma[ci

Zbliaj si do ogromnej przepa[ci.

Gdzie czBowiek i zBo ze sob si starBy.

To otchBaD, to nico[- kraina umarBych.

***

Na ramieniu Stwórcy biaBa szarfa.

A imi jego omega, i alfa.

Tak oto wszystkie mity prysBy.

Oto pamitka z Patmos wyspy.

Pamitka z czasów prawdziwie ostatecznych.

Mona powiedzie: By nigdy nie nadeszBy.

 

*hades* : :