Examination - ale tylko ten probny.
Komentarze: 9
I po probnej maturze. Nie byla trudna. Nie byla, jesli ktos przeczytal 'Lalke' lub jej streszczenie, jesli ktos umial rozroznic pewne phrasal verbs rozniace sie tylko inna konstrukja, jesli ktos znal angielskie wyrazy, ktore ja pierwszy raz na oczy widzialem [a widzialem ich juz troche], jesli ktos znal trudne konstrukcje gramatyczne z angielskiego, jesli ktos pamietal dzialanie auksyn i ruchy roslin i jesli ktos potrafil napisac poprawnie rozprawke na podany temat lub tez wysluchac z plyty reporteke, ktora chyba juz szybciej nie potrafila mowic.
Szczerze mowiac to nie uczylem sie to tej matury, bo i po co. Istny spontan - jak przez cale 3 lata zreszta. Polski to, jak juz mowilem, wypracowanie na temat w stylu: 'Dlaczego przegral? Na podstawie zamieszczonego fragmentu i znajomosci 'Lalki' przedstaw przyczyny porazki Stanislawa Wokulskiego.' Nie poszlo mi najlepiej, a bo i lekturey nie przeczytalem, bywa. Druga czescia z polskiego bylo czytanie ze zrozumieniem. Trudne, ale i to nie nowosc. Moze na prawdziwej bedzie prostsze, oby.
Na angielski czekalem podekscytowany - chcialem sie sprawdzic. Poziom podstawowy to zdalby kazdy, nie bylo w nic trudnego, a jednak nie obylo sie bez glupowatych pomylek, jak juz wspomanialem - bywa. List, ktory trzeba bylo napisac w rozmiarach 120 - 150 slow, ja napisalem na bodajze slow 180. Nadgorliwosc?? Poziom rozszerzony byl trudny, bardzo trudny. Nie wspomne tu o sluchaniu, ktore bylo zalosnie skomplikowane, bo co jak co, to ja az taki tepy ze sluchania nie jestem. Ale to pominmy - czytanie bylo tragiczne. I nie wspomne tu o w/w phrasal verbs itp, ktore beda mi sie snic po nocach - warto tu napomnac o pewnym bardzo 'zabawnym' tekscie o kreowaniu sie brytyjskiego spoleczenstwa. Exciting... Owszem, moze i temat interesujacy, moze i tekst ciekawy, ale czemu taki trudny?! No bo jak mozna uzyc slow, ktorych pewnie w slowniku ciezko byloby sie doszukac, ale co tam, uczen potrafi. Oczywista sprawa jest, ze limit slow rozprawki tez przekroczylem - nic na to nie poradze, ze mialem tyle argumentow przemawiajacych za tym, ze ludize swiadomie uprawiajacy sporty ekstremalne nie powinny placic za ewentualne leczenie po wypadkach. Ambitny temat, nie?
Biologia - tego balem sie najbardziej, bo - spoko, wiem conieco - ale biologia to jednak ogrom materialu. I nie mylilem sie. Hm, a raczej sie mylilem. Sadzilem, ze po trudnych examinach z polskiego i obcego, rowniez i biologia nie bedize przyjemna, a jednak nie byla taka straszna. Oczywiscie glupie jarkowe bledy pojawily sie chociazby przy zadaniu z ustaleniem ojcostwa, czy przylaczenia pewnych produktow z miejscem ich trawienia w ogranizmie ludzim. Namieszalem? Mozliwe, nie bede poprawial. Biologia byla prosta, ale to nie zanczy, ze olewka totalna. Od nastepnego tygodnia biore sie za nauke, zegnaj CM'ie, FIFO itp. Probny egzamin maturalny mam za soba - teraz oczekiwanie na ten prawdziwy. I sklamalbym, gdybym powiedzail, ze spieszy mi sie do kwietnia...
Z bardziej przyludzkich spraw, godnym odnotowania jest fakt, ze podczas kapieli relaxacyjnej, wyjalem waz laczacy pralek z wanna. I jaka szkoda, ze akurat mama robila pranie. No i latalem ze szmata...
Jutro jestem pytany z przedsiebiorczosci. I znowu bede sie pocil z garniaku...
Dodaj komentarz