Bez tytułu
Komentarze: 2
Lezal na lodzie, opierajac glowe na wyciagnietej rece, ktorej juz nie czul. Choc ciazyly mu powieki walczyl z pragnieniem zamkniecia oczu. Z tej pozycji patrzyl na dziwne przekrzywione obrazy swojego zycia - morze i lod. Byly odpowiednim tlem dla zakonczenia dnia, w ktorym nic nie bylo takie, na jakie wygladalo.
Na plywajacej lodowej tratwie panowala niesamowita cisza. Im bardziej oddalal sie od lodowca, tym slabszy stawal sie wiatr. Slyszal, jak cichnie jego cialo. Majac na uszach obcisly kaptur, slyszal wyraznie wlasny oddech. Stawal sie coraz wolniejszy... coraz plytszy. Cialo juz nie walczylo z wrazeniem sciskania, ktore towarzyszylo przyplywowi krwi, uciekajacej jak zaloga z tonacego okretu z konczyn do narzadow wewnetrznych w ostatnim rozpaczliwym wysilku utrzymania go w stanie przytomnosci.
Wiedzial to. Bitwa przegrana.
Co dziwne, nie czul bolu. Ten etap mial juz za soba. Teraz opadlo go oczucie, ze zostal nadmuchany jak ponton. Byl odretwialy. Gdy zaczal zanikac pierwszy z odruchow bezwarunkowych - mruganie - przestal wyraznie widziec. Ciecz wodnista, ktora krazy miedzy rogowka a soczewkami, co chwile zamarzala, Spojrzal w kierunku lodowca, teraz niewyraznej linii w mglistej poswiacie ksiezyca.
Czul, ze w glebi duszy godzi sie z przegrana. Balansujac na granicy obecnosci i nieobecnosci, patrzyl na dalekie fale oceanu. Wokol niedgo gwizdal wiatr.
Wtedy zaczely sie halucynacje. Dziwne, w ostatnich sekundach przed utrata przswiadomosci nie majaczyl o ratunku. Nie majaczyl o cieple i bezpieczenstwie. Jego ostatnie urojenia byly koszmarne.
Kolos wylonil sie z wody obok gory lodowej, przebijajac powierzchnie ze zlowieszczym sykiem. Przybyl niczym jakis mityczny potwor morski, sliski, czarny i niezwykle grozny, otoczony wiencem piany.
Zmusil sie, zeby zamrugac. Obraz troche pojasnial. Bestia byla blisko, walila w lod niczym wielki rekin w lodke. Pietrzyla sie przed nim, masywna, lsniaca i ociekajaca woda.
Gdy oczy odmowily posluszenstwa, pozostaly tylko dzwieki. Zgrzyt metalu o metal. Zeby wzdrygajace sie w lod. Coraz blizej. Szmer wleczonego ciala.
Poczul, ze zostal brutalnie podniesiony.
A potem zapadla ciemnosc.
po co on to tu wklepał- nie wiem. może w hołdzie Dan\'owi Brown\'owi. Niech żyje nam sto lat albo więcej :D
Dodaj komentarz